Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 29
Pokaż wszystkie komentarzeNajlepsze nawet prawo nie wypleni patologii szkolenia. Z mojego doświadczenia. Na teorii spędziłem zero godzin. Kurs na kat. A prowadził gość, który otwarcie przyznał, że nie ma prawka kat. A, bo bałby się nawet na takie "cóś" nawet wsiąść. Na placu manewrowym dostawałem kluczyki i... cześć! Jak chciałem szkolić wymogi do egzaminu praktycznego to musiałem sobie najpierw poczytać o nich w necie. Najlepsza była jazda po mieście. Instruktor jechał autem jako pierwszy (bez "L-ki"), grzał ile fabryka dała i darł się przez słuchawki, żebym siedział mu na zderzaku. Przecież on wie, jak po mieście jeżdżą ci debile motocykliści i on musi się upewnić, czy też tak daję radę. W efekcie na egzamin poszedłem zielony i tylko opatrzności zawdzięczam, że go zdałem.
Odpowiedzmój kolega poszedł też na kurs 3 lata temu i dopiero podczas egzaminu się dowiedział że trzeba jechać na miasto :D ja miałem jeszcze gorzej, w sumie nie miałem żadnego przygotowanie praktycznego, jazda na WSK przez 1.5h samopas była jedynym elementem który mnie przygotowywał do egzaminu, tak więc nie zdałem. A jeśli chodzi o teraźniejszość to źle nie było, ale przygotowania odbywały się tylko po to aby zdać egzamin i to wszystko, egzaminatora trzeba było prosić o to aby coś Ci powiedział innymi słowy walczyć o swoje, sam z siebie nie wychodził z inicjatywą, może kilka razy przez całe 20h ale sprowadzało to się do wykonania polecenia, nie mówił jak tylko patrzył czy zrobisz jak tak to znowu masz spokój na kilka godzin. Również nie było żadnej czek-listy więc nie da się ukryć, nie miałem pojęcia na co sie przygotować i czy instruktor nie zapomni mi o czymś powiedzieć.
Odpowiedz